Są kompozycje, które po prostu są ładne, są takie, które budzą zdziwienie, i te, których aromat zmienia się co chwilę. I właśnie o takich zapachach Wam dziś opowiem.
Tiziana Terenzi w swoim asortymencie posiada ponad 100 kompozycji – niemal z każdej kategorii. Ok, nie ma molekuł i najprawdopodobniej się ich nie doczekamy, bo z syntetycznymi składnikami Paolo Terenzi w ogóle nie jest po drodze 😉 Ale co by nie mówić, bogactwo olfaktoryczne w ofercie marki jest ogromne – od cytrusów po ciężkie, zwierzęce aromaty.
Czy wśród tak wielu zapachów od jednej marki możliwy jest brak podobieństwa? Terenzi ma kompozycje, które początkowo mogą przypominać już zaprezentowane wcześniej, ale tylko na początku. Większość z nich rozwija się na skórze zupełnie inaczej, ale żeby się o tym przekonać, trzeba poświęcić choćby nadgarstek. I naprawdę warto. Kiedy odwiedzicie nasz butik i zdecydujecie się przetestować kompozycję, która najbardziej Wam przypadła do gustu, zobaczycie, że już po kilku minutach możecie się w nim albo bardziej zakochać, albo zupełnie ją odrzucić. Tak to już jest z naturalnymi olejkami – mają swój charakter, który zmienia się z upływem czasu.
Pozory mylą!
Kiedy pisałam artykuł o Cattolice, wspominałam o deserach serwowanych w tym regionie. Dla mnie wszystko pachniało tam Kirke – Włosi uwielbiają owocowe desery, i to można było poczuć na każdym kroku. W przypadku perfum Terenzi jest tu podobny motyw. Zaczęło się oczywiście od Kirke, kompozycji, która od momentu wejścia na rynek perfumeryjny przez wiele lat utrzymuje się w czołówce najbardziej rozchwytywanych zapachów niszowych. „I widział, że było to dobre…” – i tak pojawiła się Cassiopea, siostra Kirke, która w pierwszych nutach wykazuje spore podobieństwo do swojej poprzedniczki. Jednak w końcowym rozrachunku Cassiopea zamienia się w tropikalne owoce ze sporą dawką słodyczy. A może będzie to coś innego – wszystko zależy od Waszej skóry.
Mamy też Arge od Giardino Benessere – kolejna kompozycja z marakują, której aromat jest łudząco podobny do Kirke. Ale co następuje potem? Arge wyróżnia się ostrzejszą bazą. Otwarcie to owocowy koktajl, ale jest mniej soczysty i mniej agresywny, a po kilku godzinach wychodzi z niego piękny aromat ambry, skóry i cedru. Wcale nie jest to zapach typowy, za to bardzo elegancki i wyważony.
Pomyślicie pewnie: „Czy to nie jest trochę bez sensu kopiować samego siebie?” Już tłumaczę, bo zanim zgłębiłam temat, myślałam podobnie. Podobieństwa dotyczą tylko kilku ekstraktów, które cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Zdarza Ci się, że Kirke nie pachnie na Tobie tak intensywnie, jak na koleżance? Mi się zdarzyło. Moja skóra lepiej odnajduje się w drzewnych, skórzanych i zwierzęcych aromatach. Zaczęłam więc eksperymentować i wypróbowywać kompozycje o podobnym charakterze. Moim absolutnym faworytem okazał się Arge – kiedy popsikam się nim, czuję go w całym pomieszczeniu. Przechodzą nim ubrania i włosy, a i tak każdy pyta, czy to przypadkiem Kirke.

Pierwsze wrażenie vs. prawdziwa natura perfum naturalnych
Kolejne podobieństwo to Stramonio i Spirito Fiorentino. Stramonio to niezwykle sensualna woń, która w moim odczuciu ociera się trochę o molekularną. Ma w sobie sporo słodyczy, ale też ambry i szafranu. Jest to zapach, który na skórze musi sobie posiedzieć. Bez dwóch zdań – po przewąchaniu połowy butiku można go nie wyczuć na blotersie, i to absolutnie normalne. Za to w ciągu dnia możesz zapomnieć, że go masz na sobie, ale z pewnością ktoś Ci o tym przypomni. Stramonio ma w sobie niesamowity magnetyzm, który sprawia, że chce się go wąchać bez końca. Jeśli jednak taka wersja zapachu jest dla Ciebie zbyt subtelna, pomocne będzie Spirito Fiorentino – kompozycja, której mocna dawka toskańskiej skóry na pewno nie pozostanie niezauważona. I tu mamy podobną sytuację: zapachy są siostrzane, zachowują zbliżony ton, ale układają się na skórze zupełnie inaczej.
Dionisio vs. Iddu. Tu sprawa nie jest już taka oczywista. To dwa różne zapachy, ale mają one wspólny mianownik. Dionisio wybrzmiewa na skórze dymną wanilią, Iddu ją po prostu „zjada”. Kompozycje początkowo wydają się zupełnie inne, ale jeśli poczekasz 30 minut, otrzymasz cięższy, wzbogacony aromat Dionisio – słodszy, pełen wanilii, mocniejszy i bardziej wyrazisty.
Nie zliczę, ile razy zdarzało się, że klienci podchodzili do nas z blotersem odrzuconej wcześniej Cassiopei i mówili: „Ah to Kirke, nie dziwię się, że to największy bestseller”. 🙂

Piękno niszy w każdej kropli ekstraktów Terenzi
Wszystko to pokazuje jedno – każdy ma inny zapachowy odbiór. To, co dla jednej osoby jest absolutnym arcydziełem, dla drugiej może okazać się przytłaczające, a jeszcze dla innej całkowicie nieodpowiednie. I to jest piękno perfum – to, że każda kompozycja rozwija się na skórze inaczej, a nawet jeśli początkowo coś wydaje się podobne, z czasem może okazać się zupełnie czymś innym. Warto otworzyć się na te zmiany, eksperymentować, pozwolić perfumom zaskakiwać nas na każdym kroku.
Najpiękniejsze zapachy to te, które potrafią opowiedzieć swoją własną historię. Historia Terenzi to prawdziwa podróż pełna niespodzianek, zmieniających się nastrojów i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Dzięki nim codziennie możemy odkrywać coś nowego w magicznym świecie perfum.