5 dni w Cattolice

butik Terenzi w Rzymie

Praca w perfumerii niszowej wiąże się z nieodzownym elementem tej profesji, jakim jest nauka. Marki przywiązują ogromną wagę do tego, w jaki sposób opowiadamy o perfumach, dlatego niezwykle ważne jest, aby wiedzieć o nich jak najwięcej. W tym celu prowadzone są szkolenia, a niekiedy wyjazdy do siedziby marki. Wyjazdy szkoleniowe to bardzo duże wyróżnienie. Dzięki nim można poczuć i zobaczyć perfumy oczami twórców i my taką szansę otrzymałyśmy, dokładnie 9 września 2024 roku, kiedy cały team butiku Terenzi zameldował się w Cattolice.

Miesiąc przed planowanym wyjazdem zupełnie nie spodziewałyśmy się co nas czeka. Ekscytacja połączona ze stresem sięgała zenitu, wiedziałyśmy, że musimy skupić wszystkie zwoje, by wyciągnąć z tej podróży jak najwięcej. 5 wspaniałych dni w cudownej Cattolice już na zawsze zapisało się w naszych wspomnieniach, a relacje z tego pobytu starałyśmy się szczegółowo przekazać Wam na naszych social mediach. Nie wszystko jednak da się uchwycić na filmie, zatem zapraszam Was na artykuł, w którym opowiem co jeszcze przygotowała dla nas marka Terenzi 🙂

09 wrześna 2024 – Witaj Cattolico!

Na lotnisku Chopina zameldowałyśmy się ok. 4 nad ranem. Miałyśmy dużo czasu na przygotowanie się i co najważniejsze – sprawdzenie, czy wszystko ze sobą wzięłyśmy. O ten aspekt zadbała u nas Patrycja, która w swojej torebce trzyma cały dobytek życia, więc gdyby nie ona najpewniej nie wzięłybyśmy z Irminą nawet dowodów. Odprawa przebiegła szybko, nim się nie obejrzałyśmy siedziałyśmy już na swoich miejscach, a po 2 godzinach przywitałyśmy urokliwą Bolonię. Z Bolonii do Cattoliki jest ok. 2 godzin drogi, więc na lotnisku czekali już na nas kierowcy Tiziany i Paolo. Zapakowane w dwa duże mercedesy poczułyśmy się jak prawdziwe VIPy, a panowie, którzy odebrali nas z lotniska oprócz maksymalnego profesjonalizmu byli przy tym nieziemsko mili.

Kiedy pojawiłyśmy się w hotelu miałyśmy jeszcze trochę czasu do zameldowania, więc wykorzystałyśmy go na krótki spacer po plaży, przebranie się i po chwili jechałyśmy już do Cereria Terenzi – siedziby marki i miejsca, w którym odbywają się wszystkie szkolenia, produkcja świec oraz zapachów. Stres nieco się spotęgował, ale gdy zobaczyłyśmy uśmiechniętą od ucha do ucha Tizianę – wszystko odpuściło. Ciepłe, włoskie przywitanie błyskawicznie przełamało lody, wznieśliśmy toast za bezpieczną podróż i nową przygodę, która nas czekała.

Dolce Vita!

Hasło Dolce Vita do dziś wywołuje uśmiech na naszych twarzach i choć jest to absolutnie miłe powiedzenie, śmiało można stwierdzić, że nasze Dolce Vita wskoczyło na inny level już od  pierwszego dnia :D. Dni mijały nam jak szalone, a każdy z nich po brzegi wypełniony był szkoleniami i atrakcjami, które zapewniło nam rodzeństwo Terenzi. W całym swoim życiu tyle nie chodziłam i nie zwiedziłam co tam i chyba nigdy tak uważnie nie słuchałam. Historie zamku Gradara, jak się produkuje świece, dlaczego tworzenie perfum jest dla marki Terenzi tak ważne, wszystkie te informacje po prostu wpadały do głowy, a my je chłonęłyśmy. Nadmorski klimat zdecydowanie temu sprzyjał, bo zapachy również odbierałyśmy zupełnie inaczej niż w Polsce.

Ach… no i to jedzenie. Cattolica słynie z owoców morza w najlepszej postaci. Pod koniec każdego, intensywnego dnia Tiziana i Paolo zabierali nas na kolację. Wśród restauracji znalazła się także Pizzeria La Lampara, którą w dzieciństwie Paolo często odwiedzał z ojcem.

Pierwszego dnia czekało nas uroczyste spotkanie na restauracyjnym tarasie pod gołym niebem, które rozświetlały gwiazdy. Dacie wiarę, że Patrycja miała aplikację w telefonie, która po skierowaniu na niebo pokazywała konstelacje?! Momentalnie miałyśmy przed oczami korki Terenzi, to było niesamowite.

Dwie ciekawostki:

  • Desery. Włosi kochają owocowe desery! Z uporem maniaka szukałam tam czekolady, ale znalazłam tylko pralinki, żadnych ciast. Najczęściej był to mus lub kruche ciasto z waniliowym kremem i sosem owocowym, lekko kwaśnym. Marakuja również często się tam przewijała i bardzo pasowało mi to do bestsellerowej Kirke. Bez dwóch zdań Kirke powinna być symbolem Cattoliki.
  • Warzywa. My kochamy warzywa, ale w Cattolice nie było ich zbyt wiele. Trzeciego dnia zaczęłyśmy odczuwać lekki deficyt pomidorów i ogórków, więc kiedy przy śniadaniu pojawiły się na stole byłyśmy wniebowzięte. Zapytałyśmy o to Maurizio (eksport menadżera marki Terenzi):

            „- Maurizio, czy Wy nie jecie warzyw? Nie ma tu surowych warzyw.

  • Warzywa? Warzywa gotuje się w kuchni!” 🙂
deser owocowy

Espresso i w drogę!

Nie jestem fanką espresso ale to fakt, że we Włoszech smakuje ono inaczej. Na te 5 dni postanowiłyśmy z dziewczynami zamienić się w prawdziwe Włoszki. Piłyśmy espresso, wino, prosseco, zajadałyśmy się owocami morza. Duch Cattoliki żył w nas długo po powrocie do domu i nie ukrywam, że zderzenie z rzeczywistością trochę bolało, ale do brzegu!

Espresso i wino –  bardzo ważne aspekty naszej podróży :D. Kiedy walczyłyśmy ze zmęczeniem –  przychodziły nam z pomocą. Pewnego poranka postanowiłyśmy z Irminą napić się wielkiej, mrożonej kawy, wyskoczyłyśmy więc z hotelu i pobiegłyśmy do najbliższej kawiarni. Dokładnie wytłumaczyłyśmy o jaką kawę nam chodzi – dostałyśmy pyszne, mrożone… espresso 🙂 Kiedy odwiedziłyśmy drugą kawiarnię zrozumiałyśmy, że mrożone latte to dla Włochów profanacja. Kawa to espresso i tyle w temacie.

Nasze pobudki zwykle były w granicach godziny 6-7 rano, po uszykowaniu się szłyśmy na śniadanie i biegiem na dół, bo już czekali na nas nasi cudowni kierowcy. Nie tylko oni. Naszym przewodnikiem, oprócz Terenzich rzecz jasna był także nasz szef, który uczestniczył w każdych szkoleniach i warsztatach. Rzym, do którego pojechaliśmy, by odwiedzić butik Terenzi, znał jak własną kieszeń, a my dzięki niemu czułyśmy się zaopiekowane w 100%.

butik Terenzi w Rzymie

Wino we Włoszech pije się często, ale z absolutnym umiarem. Podczas jednego z wieczorów zachwycałyśmy się tym trunkiem przyznając Paolo, że nigdy nie piłyśmy tak rewelacyjnego wina, na co on odpowiedział:

            „- Włoskie wino jest najlepsze, a zwłaszcza to z regionu Emilia Romagna. Zobacz, nie   powoduje bólu głowy, nie czujesz się po nim źle, bo jest stąd!

Tiziana uśmiechając się dodała:

– To nasza kultura. My dużo jemy, pijemy dużo wina, spędzamy czas z rodziną. To jest nasze Dolce Vita i to chcieliśmy Wam pokazać.”

Trzeba przyznać, że zdecydowanie im się to udało 🙂

dolcze vita ekipa perfumerii

Rejs katamaranem i zamek Gradara

Rejs katamaranem… 🙂 Część z nas zapamięta go do końca życia. Nie mogłyśmy się doczekać tego dnia, musieliśmy jednak zmienić datę planowanego rejsu, ze względu na brzydką pogodę, polowałyśmy na słońce. Kiedy wreszcie weszłyśmy na pokład, wysmarowałyśmy się kremami, wskakiwałyśmy do morza i cieszyłyśmy się każdą chwilą… do czasu 🙂 Choroba morska dopadła nas szybciej niż myślałyśmy i zbierała żniwo, jedna po drugiej. Tiziana tłumaczyła nam, że nie jesteśmy przyzwyczajeni do „bujania”, dlatego bardzo ważne jest, aby zapełnić żołądek słonymi przekąskami, by treść żołądka nie unosiła się do góry. Niestety rejs okazał się dla nas za długi, musiałyśmy trochę go skrócić i dobić do brzegu. Szczerze mówiąc –  dobrze się stało, bo czekał na nas kolejny wieczór z owocami morza, a my szybko odzyskałyśmy siły 🙂

Zamek Gradara. To, jak niesamowicie pachniały tam kompozycje V Canto jest nie do opisania. W każdej komnacie miałyśmy przedstawiany zapach tej marki. Lucrethia, Isotta, Cor Gentile no i Boia, której aromat prezentowany w sali tortur wywoływał na naszej skórze dreszcze. Tajemniczy klimat zamku wyjątkowo wpływał na receptory, a dzięki historiom, które znamy już na pamięć, totalnie przeniosłyśmy się w czasie.

ekipa nad jeziorem gardara

„To najgorsza świeca jaką widziałem”

Tytułem wstępu do naszych warsztatów z robienia świec 😀

Do dziś słyszę ton tej wypowiedzi i chyba nigdy nie przestanie nas to bawić.

Drugiego dnia zajęłyśmy się tworzeniem świec. Do zadania początkowo podeszłyśmy po macoszemu, nie zdając sobie sprawy z tego, na czym to tak na prawdę polega. Produkcja świec wymaga niezwykłej precyzji, a wynika to między innymi stąd, że świece Terenzi zawierają aż 30% olejków naturalnych, czyli tylko o 10% mniej niż ekstrakty. Otrzymałyśmy gotowy produkt w płynnej postaci, podgrzany do odpowiedniej temperatury. Wlewanie roztopionego wosku do naczynia musi odbywać się bardzo powoli, by nie utworzyły się bąbelki. Kiedy wosk delikatnie zaczyna stygnąć, umieszcza się w nim drewniany knot.

Warsztaty z Tworzenia świec

Miałyśmy okazję także wykreować własną koncepcję kolorystyczną do bezzapachowych świec. Zadanie polegało na zanurzaniu białych świec w kolorowych woskach, tworząc przy tym pasma nachodzących na siebie barw. Wbrew pozorom, nie było to takie łatwe, bo wyślizgiwały się z palców i powstawały nacieki. Paolo uważnie przyglądał się naszym staraniom, z jego oczu wyczytałam „trzymajcie mnie…”. Pomyślałam sobie wtedy, jakie to musi być trudne być takim nauczycielem, który doskonale zna się na swojej pracy i musi patrzeć na to, jak bardzo nie czujesz jego profesji. Koniec końców powiedział, że świetnie nam poszło ale jednej z nas szczególnie. Po dłuższej obserwacji tejże dziewczyny, Paolo zakręcił wąsa i powiedział „to najgorsza świeca jaką widziałem”, cała sala wybuchła śmiechem. Nie wiadomo czy dzieła artystyczne naszej Irminy ujrzą światło dzienne, ale my widziałyśmy i pamiętamy! 😀

Irmina robi świece

Pożegnań nastał czas

Ostatniego dnia czekała na nas wyjątkowa kolacja w bardzo wykwintnej restauracji, która specjalizowała się w daniach molekularnych. Każda potrawa była przygotowywana na naszych talerzach, następnie opisywana przez kelnera. Absolutna uczta dla zmysłów, która była idealnym zwieńczeniem pobytu w Cattolice. Po kolacji zostałyśmy odwiezione do hotelu, w którym czekało nas pakowanie i krótki sen przed podróżą.

5 dni w Cattolice, 5 magicznych dni, które przerodziły się w niesamowite wspomnienia, z których do dziś czerpiemy inspirację w naszej pracy. Tiziana i Paolo przyjęli nas jak rodzinę i przez ten krótki czas mogłyśmy zobaczyć dzieła Terenzi ich oczami. Cattolica to miejsce, w którym można zostać na zawsze i tak, to był prawdziwe Dolce Vita! 🙂

Magda, butik Terenzi